wtorek

Dzień 7

Wisłoczek - Rymanów Zdrój - Iwonicz Zdrój - Lubatowa - Cergowa 716mnpm - Zawardka Rymanowska, 25km, 850m podejść.


Na śniadanie herbata, ostatnia puszka rybna i po jednej kromce chleba. Wyruszamy o ósmej. Głód gna nas błotnistym, zarośniętym i oczywiście czerwonym szlakiem do Rymanowa Zdrój. Aby coś zjeść musimy zejść ze szlaku. Idziemy parkiem uzdrowiskowym - ładny. Nurtuje nas jedno pytanie: Gdzie jest sklep? W końcu jest. Kupujemy, jemy. Spędzimy na tej miłej przyjemności godzinę. Zadowoleni wracamy na szlak i idziemy do Iwonicza Zdrój. Po drodze spotykamy tylko jedną osobę. Szlak nadal jest mokry, błotnisty. Wchodzimy do Iwonicza. Jest ledwo południe. Iwonicz jest ładnym zadbanym miastem. Nieważne, że siedem kilometrów (około dwie godziny) wcześniej jedliśmy ale my z Krzysztofem idziemy na obiad. Justyna i Patryk idą dalej. Spotkamy się w Lubatowie. W knajpie szaleństwo bo zamawiamy: polędwiczki w sosie borowikowym, pieczone ziemniaki, zestaw surówek i Leżajsk (dla nie wtajemniczonych to piwo ;-)). Objedzeni i zadowoleni ruszamy dalej. W Lubatowej uzupełniamy zapasy i ruszamy wszyscy na podbój Cergowej. Podejście jest koszmarne. Miejscami nachylenie stoku jest takie, że można podpierać się rękami. Zbiera się na deszcz. Jest już siedemnasta a do najbliższego dobrego schronienia 12km - za daleko! Za 4km jest Nowa Wieś ale wiemy, że tam nie znajdziemy spania. Szybkie konsultacje przez telefon, 55min od nas w Zawardce Rymanowskiej jest chata studencka. Trzeba iść żółtym szlakiem na południe. Znacznie oddalamy się od czerwonego. W końcu jest. Pytamy gospodarzy, kto ma klucz. Jest klucz, jest schronienie. Chata jest stara, klimatyczna, studnia z żurawiem obok. 
Krzysztof idzie po 15 jajek a ja po 5 litrów mleka z wieczornego udoju. Krzysztof ma kłopot z zakupem jaj. Chłop chce sprzedać od razu 30. Negocjacje i mamy 15. Dzisiaj najemy się do syta. Po kolacji stwierdzamy, że może by jeszcze jajka na śniadanie. Krzysztof idzie ponownie. Niestety jaj już nie ma. Ciekawe to i dziwne. Padło stwierdzenie: i kto, tu zrozumie chłopa!?
W chacie jest kuchnia węglowa. Gotujemy w największym garze tyle wody aby każdy mógł się porządnie wyszorować i przeprać zaległości. Kuchnię zamieniamy w suszarnię. Chata wielka, każdy śpi gdzie chce.
Przeszliśmy dzisiaj 25km czerwonego szlaku a GPS pokazuje ponad 30km. Zawsze robimy trochę więcej kilometrów niż ma szlak. A to odbijamy do sklepu, a to szukamy spania lub błądzimy szukając znaków (problem przede wszystkim w Beskidzie Niskim). 








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz