wtorek

Dzień 21

Przysłop - Schr. pryw. Stecówka - Przełęcz Kubalonka - Kiczory 989mnpm - Wielki Stożek 978mnpm - Soszów Wielki 885mnpm - Przełęcz Beskid - Wielka Czantoria 995mnpm - Ustroń Polana - Równica 884mnpm - Ustroń Zdrój PKP, 37km, 1550m podejść, 2150m zejść.

W tej relacji umieściłem dużo informacji o spożywanych posiłkach.  W tym dniu miało to kluczowe znaczenie. Obrazowo rzecz ujmując nie ma paliwa nie ma jazdy.
Obudziłem się jak zwykle około szóstej ale leżę, wszak umówiłem się na śniadanie dopiero na 8:30. Dzisiejsza trasa ma być tylko na Stożek (17km) a jutro reszta do Ustronia Zdrój PKP. Nie mogłem jednak wytrzymać (zawsze o siódmej jadłem śniadanie) i dobrałem się do moich zapasów. Przed ósmą przyszedł zabłąkany SMS wysłany wczoraj z prognozą pogody: noc zimna mgły opady dzień mgły i przelotne opady czwartek ulewa. Jak to przeczytałem postawiło mnie na równe nogi. Mam pouszkadzane buty (puściły mi w dwóch miejscach szwy ale podeszwy są całe) a co gorsza buty już dawno straciły impregnację i chłoną wodę jak gąbka. Można ten ostatni problem rozwiązać oklejając buty workami ale nie uśmiecha mi się iść w deszczu, tym bardziej, że prosto ze szlaku wsiadam do pociągu. W parę minut jestem spakowany i na stołówce. Na szczęście obsługa kuchni już jest i mogę dostać śniadanie. Wyruszam przed dziewiątą. Jest mgła i będzie tak do wieczora. Plan jest taki: idę ile sił w nogach, najlepiej do końca, jak się uda mam pociąg o 18:25 lub 19:27 a ostatecznie rano o 5:30. Na przełęczy Kubalonka jestem po niecałej półtora godzinie. Zmieniam wkładki w butach na suche. Kupuję napój izotoniczny i zjadam batona. W niecałe dwie godziny jestem na Wielkim Stożku idąc przez Kiczory (zdjęcie poniżej). Tu zamawiam obiad i półlitrowy kubek herbaty z cytryną i podwójną ilością cukru oraz uzupełniam wodę i kupuję batony (z orzechami w polewie czekoladowej - nie podam nazwy bo to reklama a póki co mi za to nie płacą). W międzyczasie wypycham buty gazetami by je maksymalnie osuszyć (w czasie szybkiego marszu mam non stop mokrą od potu koszulkę, w butach jest to samo) i suszę wkładki. Schronisko na Stożku ma najdroższy wrzątek jaki kiedykolwiek widziałem (patrz zdjęcie).
Przed pierwszą ruszam dalej. Jest jeszcze nadzieja na pierwszy pociąg, chodź słaba. Gnam na Soszów. Tu przybijam pieczątkę (w każdym schronisku jakie mijałem potwierdzałem w ten sposób swoją trasę), oraz robię zdjęcie. Idę dalej. Jem batonika. Podejście na Czantorię jest miejscami strome ale nie pozwalam sobie na zmniejszenie tempa. Mgła jest tak silna, że niemalże potykam się o wieże widokową na Czantorii. Wieża jest zamknięta (jak ja potwierdzę, że tu byłem?). Na szczęście są otwarte dwie budki po naszej stronie, gdzie ku mojemu zaskoczeniu jest pieczątka. Przy okazji kupuję słodki napój gazowany (ten co rozpuszcza rdzę - nazwy nie podam z wiadomych przyczyn) i wodę mineralną. Idę dalej jem następnego batona i wypijam pól litra napoju. Mam dylemat: zjechać kolejką (szybciej), czy zejść (ortodoksyjne podejście do zagadnienia). Głupio trochę przed metą zrobić taki szwindel. Schodzę (zdjęcie). Zejście jest bardzo strome (600m na 2,2km). Na górze była jeszcze szansa na pierwszy pociąg, teraz już tylko na drugi. Stopy odmawiają posłuszeństwa. Muszę chociaż na pół godziny usiąść. Znajduję bar koło mostu przez Wisłę. Flaczki z chlebem i suszenie butów. Uzupełniam zapasy wody. Ruszam na Równicę. Zostały już tylko dwie godziny i dwadzieścia minut. Wejście zajmuje mi tylko 50 min. W schronisku podbijam pieczątkę, wypijam pół litra izotoniku, robię zdjęcie i biegnę dalej. Po drodze batonik. Jest jeszcze godzina i dwadzieścia minut. Jestem bardzo zmęczony, bolą mnie stopy. Na dworcu PKP stawiam się na 25 min przed odjazdem pociągu. Tu robię ostatnie zdjęcie potwierdzające zakończenie szlaku. Jeszcze małe przepakowanie. Zniszczoną koszulkę wyrzucam do kosza i zakładam czystą. W końcu mam wrócić do cywilizacji. W pociągu do Katowic jem moje zapasy i ostatni raz suszę buty.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Buty i plecak uległy na tyle istotnym uszkodzeniom, że będę musiał je wyrzucić. Najbardziej szkoda mi plecaka. Przemierzał ze mną góry i nie tylko, od szkoły średniej i był prezentem od mojego ojca na pierwszy obóz wędrowny.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------
To już koniec a więc miejsce na podziękowania. Należą się wszystkim, którzy wysyłali do mnie sms'y motywując mnie do dalszej drogi i tym którzy przysyłali mi sms'y z pogodą (przede wszystkim moja córka). Ja odwdzięczałem się im informacjami z trasy, co wpływało na mnie również bardzo motywująco - było by głupio nie wysłać następnej informacji a tym samym przyznać się, że się poddałem.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Zdobyłem GSB w 21 dni a dokładniej 20 dni na szlaku i 1 dzień odpoczynku :-)












12 komentarzy:

  1. Czegoś tu brakuje...
    Wiem! Diamentowej odznaki za zdobycie GSB. Nigdzie o tym nie wspominasz a przecież to fajna nagroda za taki wysiłek.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wprawdzie od dawna nie zbieram pieczątek w schroniskach, ale tym razem nie mogłem się powstrzymać. W poście Wołosate-Ustroń są wszystkie zdobyte pieczątki oprócz jednej (przeoczenie). Pieczątki te pochodzą z mojej książeczki GOT, która wraz z opisem przejścia została złożona w głównym oddziale PTTK i po pozytywnym zaopiniowaniu stałem się posiadaczem diamentowej odznaki. Umieszczono mnie także na liście zdobywców http://www.cotg.pttk.pl/gsb/lista.html

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspaniała, ciekawa relacja i super przygoda
    Dzięki za wiele cennych informacji
    Pozdrawiam
    Grzesiek

    OdpowiedzUsuń
  4. brawo gratulacje!!!!!! pozdrawiam MANDARYN 1971

    OdpowiedzUsuń
  5. Przeczytałam z zapartym tchem :)... Tym bardziej, że i ja chcę tym szlakiem, ale pewnie jeszcze nie w tym roku... (na drogę z ciężkim plecakiem jednak nie jestem jeszcze gotowa). Pozdrawiam serdecznie bardzo :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiedz kiedy się zdecydujesz, chętnie obejrzę zdjęcia i może przeczytam powstały z tej okazji wiersz :-)

      Usuń
  6. Ja na GSB wyruszam już za tydzień. Idę w odwrotnym kierunku z Ustronia do Wołosatego. Mam nadzieję, że sił fizycznych i psychicznych wystarczy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oglądałem zdjęcia. Przeszedłeś w 19 dni. Gratulacje :-)

      Usuń
  7. Gratuluję i dziękuję z tę relację. szykuję się do przejścia GSB.Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Późne, ale szczere gratulacje. Czytałem na głos domownikom. Ciekawe i przydatne opisy. Niestety w większości mogłem zobaczyć tylko miniaturki zdjęć.

    OdpowiedzUsuń