piątek

Dzień 11

Regietów - Kozie Żebro 847mnpm - Hańczowa - Przeł. pod Wnykami - Izby/Banica, 16km, 1000m podejść.

Wstajemy, śniadanie i o 9:00 ruszamy. Od razu bardzo ostre podejście pod Kozie Żebro a potem łagodnie do Hańczowej. Tutaj zostajemy ponad dwie godziny. Krzysztof załatwia sprawy przez telefon. Justyna i ja idziemy zobaczyć cerkiew. Piękna drewniana budowla. Podchodzi do nas sympatyczny pan i proponuje zwiedzenie wnętrza. Jesteśmy zachwyceni. Te świątynie mają zawsze bardzo piękne ikonostasy. Gospodarz opowiada nam o świątyni, o ceremoniale liturgicznym, pozwala zrobić zdjęcia. Uważam, że taki właśnie powinien być prawdziwy proboszcz, dumny z Domu Bożego, którego jest gospodarzem i zapraszający przechodnia, by zechciał do niego wejść. Ruszamy do Banicy. Większość podejścia wiedzie na otwartej przestrzeni w słońcu. Jest niesamowicie gorąco. Szlak na przełęczy został przecięty (czyt. zadeptany) w paru miejscach nową szutrową drogą. Można iść drogą ponieważ szlak biegnie odcinkami zaledwie parę metrów od drogi. Tak dojdziemy do miejscowości Izby. Mówiąc prawdę w miejscu, w którym wychodzi szlak nie ma żadnych zabudowań i, że są to akurat Izby trzeba wierzyć mapie. I tu dopiera zaczyna się przygoda. Szlak widmo. Jakieś ledwo widoczne oznaczenie wprowadza nas w ledwo widoczną ścieżkę i w wysoki na ponad metr łopian. Po parunastu metrach łopian jest ale ścieżki już nie ma. Mimo wszystko brniemy dalej. Wychodzimy w totalnie zdemolowane (przez naturę i ludzi) koryto potoku Biała a za nim pionowa skarpa na parę metrów. Czysta zagadka, którędy dalej. GPS pokazuje, że jesteśmy w dobrym miejscu, tylko windy albo przynajmniej jakiejś drabiny brak. Tu kończymy. Krzysztof dzwoni po transport. Następne dwie noce spędzimy u niego. Jutro robimy przerwę. Na kolację mamy puszkową wyżerkę: ziemniaki, marchewka i haggis. Wszystko z puszki ale za to jest dużo i smacznie. Potem totalne pranie i gorący prysznic. 










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz