wtorek

Dzień 0

Zanim się zaczęło musiałem przejechać całą Polskę: 992 km czyli w autobusie spędziłem jedyne 20 godzin. Przejazd PKP zajęłoby jeszcze więcej czasu. W Ustrzykach Górnych byłem po 17. Coś zjadłem i pognałem do Wołosatego. Sześciokilometrowy marsz wydał mi się przyjemnością. W Hotelu pod Tarnicą znalazłem moich towarzyszy wyprawy: Justyna, Krzysztof, Patryk. Spotykamy się po raz pierwszy. Znamy się tylko z Internetu. Tak ma marginesie nazwa hotel to znaczna przesada choć cena 35 zł za nocleg dzielnie broni tego miana. My jednak lubimy świeże powietrze, więc Justyna i Patryk śpią pod namiotem, Krzysztof na hamaku a ja na dwóch złączonych ławkach pod wiatą. Taka radość kosztuje po 15 zł od osoby. Ja mimo usilnych prób nie miałem komu zapłacić.


poniedziałek

Dzień 1

Wołosate - Halicz- Szeroki Wierch - Ustrzyki Górne, 22,4km, 730m podejść.

Budzi nas świt. Mycie, jedzenie, pakowanie, zdjęcia i o 8:00 stajemy przy budce Bieszczadzkiego Parku Narodowego. Jesteśmy zaszczyceni mogąc zapłacić 6,80 od osoby za dzień za wejście na teren parku. Ciekawe co zrobi 4 osobowa rodzina jak by chciała tak przez parę dni wchodzić na teren parku i jak to się ma do masowej turystyki? Wpisujemy się jeszcze do księgi pamiątkowej. Jest tam imponujący wpis przejścia GSB w 15 dni z wypisanymi etapami. Pan w budce prosi o przysłanie kartki jak dojdziemy do Ustronia (kartkę wysłałem). Idziemy. Początek trasy to kamienista z resztkami asfaltu trasa. Z czasem asfalt zastępuje glina. Tu od razu rozchodzimy się. Każdy idzie w innym tempie. Tak będzie już zawsze. Czasami pojedynczo, czasami parami rzadko wszyscy razem. Będziemy na siebie czekali w określonych punktach. Tak jest najlepiej: własny rytm najmniej męczy. Pierwsze widoki na podejściu na Halicz. 

Jest piękna pogoda i będziemy rozkoszować się panoramami przez 10km. Na siodle na skrzyżowaniu szlaków pod Tarnicą dzikie tłumy. Szybko wchodzimy na Tarniczkę 1273m żeby w spokoju zjeść coś nie coś. Jeszcze trochę połonin i zchodzimy lasem. W Ustrzykach Górnych jesteśmy po 16. Nie możemy zdecydować się co zjeść. Co chwilę wpadamy do sklepu i coś dokupujemy. Dzisiaj będziemy spali osobno. Moi towarzysze na polu namiotowym, ja w schronisku Kremenaros (27zł/os -20%). Schronisko jest zaniedbane. W pokoju mam dwójkę sympatycznych ludzi.